Całe opowiadanie jest dedykowane Iśce.
Dziękuję, kochana, za wszystko :)

Z tego, co pamiętam, to jeszcze nie koniec

   Budzi mnie huk. Co do ciężkiej choinki się tu wyprawia. Niechętnie otwieram jedno oko i widzę nad sobą Krzyśka. I wszystko jasne. Chwileczkę... KRZYSIEK?!
 - Igła! Wyjaśnij mi, do jasnej cholerki co ty robisz w moim pokoju o godzinie - spoglądam na zegarek. - Za pięć ósma?!
 - Chciałem cię obudzić, bo za pół godziny mamy trening.
 - A czy chcę wiedzieć, co spadło?
 - Spokojnie, to tylko szafa.
 - IGŁA! Wyjdź, jeśli nie chcesz mieć kuku!
 - Ale...
 - Wyjdź - warczę, zwlekając się z łóżka

   Co za menda. PÓŁ godziny. Spokojnie bym pospała jeszcze dziesięć minut. Ale nie. Trzeba odwalić po drodze jeszcze piętnaście cyrków. A jakby. Brakowało mi tego. A z tego, co pamiętam to jeszcze nie koniec. Gdy jestem już ubrana, słyszę pukanie do drzwi. Ostrożnie otwieram i widzę, jak Igła na rolkach wjeżdża do mojego pokoju. IGŁĄ?! na rolkach?! No, tego jeszcze nie grali.
 - Krzysiu - pytam spokojnie. - Co by dusza chciała?
 - Żeby pani Jagoda zeszła i poszła z nami na trening.
 - Pan Ignaczak wyjdzie stąd.

   Niechętnie schodzę po schodach, wpadając po drodze na Zbyszka.
 - Przepraszam, nie zauważyłam cię.
 - A to nie był tekst do Możdżonka? - uśmiecha się.
 - Do ciebie też może być. Chyba, że wolisz jakieś koko euro spoko, żebym zaintonowała.
 - Wiesz... w sumie to nic mi się nie stało.
 - Dobra... Uznajmy, że ci wierzę. W nagrodę: Polska siatka dziś najlepsza jest. Siatkarze są waleczni - śpiewam.

   Zanosimy się głośnym śmiechem. Podchodzi do nas Andrea.
 - Co was tak bawi - pyta z uśmiechem.
 - Polska siatkówka - Zbyszek dusi się ze śmiechu

    Anastasi patrzy na nas z rozbawieniem, po czym wraca do Ola Recydywisty po jakieś papiery.  Odwracam się i wpadam w Bartka.
 - Przepraszam, nie zauważyłam cię - uśmiecham się krzywo, próbując ukryć rumieniec na moich policzkach. Słyszę, jak Bartman głośno się śmieje.

    W duchu dziękuję Bogu, że Kurek nie zauważył mojego zawstydzenia.
 - Spoko, nic się nie stało -posyła mi swój uśmiech numer pięć.

    Zagłębiam się w lekturze tych papierów, które podarował mi Olek. No to będzie wesoło, gdyż na samym wierzchu mam spis zawodników, którzy w tym sezonie ulegli poważniejszym kontuzjom. Może moja intuicja się jeszcze nie zapomniała... Mam nadzieję, bo będzie potrzebna.

     Siedząc na ławce, patrzę na chłopaków, którzy się rozgrzewają. W pewnym momencie piłka leci prosto w moją stronę. Zasłaniam się odruchowo. Przedmiot odbija się od moich pięści i leci gdzieś w trybuny.
 - Co wy robicie? - pytam ostro. - Chcecie mnie zabić? Nic wam jeszcze przecież nie zrobiłam!
 - To było niechcący. Wiesz, Ignaczak był w ataku - tłumaczy spokojnie Łukasz.

   Mam ochotę przetrącić Krzyśka. Przecież on się w zmianie pozycji nigdy nie nadawał do ataku.

Dobra... No to tak: Iss, druga postać pojawi się w następnym odcinku, żeby nie było, że nie występuje. Opowiadanie się pisze...

1 komentarz:

  1. Igła na rolkach? Hahahah :D Ja chcę to zobaczyć w świecie realnym normalnie :D

    OdpowiedzUsuń